Zjazd 2022
- Franklin Garamond • Stempel
- Namiestnik Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Nowy Brzeg, Stare Miasto 2
Zjazd 2022
I ja dotarłem! Dzięki piękne za wspaniały weekend i do następnego! (ktoś wspominał o Poznaniu)
- Alfred Fabian von Tehen-Dżek • Stempel
- Przybysz
Zjazd 2022
I ja takowoż, w ciągu ostatnich 5 minut przekroczyłem próg domostwa swojego. Dzięki wszystkim! <3
- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Obywatel honorowy
- Lokalizacja: Zielonka
Zjazd 2022
Ja również wszystkim, raz jeszcze dziękuje za miło spędzony czas i za wszystkie toasty! :P
- Orjon Surma • Stempel
- Dyspozytor Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Dziadów
Zjazd 2022
No i zjazd już za nami. Ci, co nie byli, niech żałują i przeczytają moją relację :P
Pociąg międzynarodowy SarmaCity z Grodziska do Nowego Brzegu... to znaczy InterCity z Wrocławia do Olsztyna, którym podróżowałem, raczył się opóźnić w Poznaniu ze względu na skomunikowania innych ciuchci, przez co w stolicy Wielkopolski spędziliśmy (bo w trasę wyruszył stamtąd również najwspanialszy Oberhaupt Edelweiss, [mention]Heinz-Werner Grüner[/mention]) o 15 minut więcej niż przewidziano w rozkładzie. Skhandal. Już myśleliśmy nad pisaniem protestów dyplomatycznych, lecz do Torunia (na szczęście dla przewoźnika) pociąg zdążył zredukować opóźnienie i można było powiedzieć, że byliśmy prawie o czasie (20:26). Trochę szkoda, że musieliśmy usiąść nie obok siebie, ale cóż... Przynajmniej znaczki zjazdowe są nasze, bo żaden inny zjazdowicz nie pamiętał, że o 19:00 była emisja. No i wiedzieliśmy, że jedziemy tym samym składem (bo w innym pociągu dwaj inni mikronauci siedzieli sami w tym samym wagonie i przez 3 godziny nie wiedzieli, że jadą na zjazd. Bywa. ;p).
Pierwsza interakcja z destynacją naszej eskapady była, delikatnie mówiąc, nie najlepsza. O ile mniej więcej wiedzieliśmy, jak dojść do campingu, o tyle miotaliśmy się, poszukując przybyłych o podobnej porze mandragora Pupki i Ignaca. Houston, mamy problem. Szybka konsultacja z Oswaldem — brak kontaktu do Ignaca. Na szczęście odzywa się po chwili na discordzie, lecz niewiele to daje — idziemy w innym kierunku niż zamierzaliśmy :D Próba ustalenia lokalizacji na podstawie zdjęcia powoduje pierwszy komentarz Diuczessy-Wspomożycielski, stwierdzającej, że "u nas to jednak jeszcze jasno" (no jakby to nie była połowa lata :P). Ostatecznie odnajdujemy się 25 minut po przyjeździe na dworzec główny. Not great, not terrible ;)
Pełni bojowego nastawienia zmierzaliśmy do naszego miejsca noclegowego. Szybkie formalności, zostawienie bagaży i można było się udać na pierwsze zjazdowe spotkanie. Czegóż tam nie było! Alkohole maści wszelakiej, udzielanie różnorodnych, życiowych porad (szczególnie w kontekście ww. trunków), wspólne odsłuchanie Rzownicy... Pewni przedstawiciele państwa, którego nazwy wymieniać nie będę, bo ileż razy można, tak nachalnie wtrącali do wszystkiego jego nazwę, że pewien mikronacyjny nołnejm z dwudziestoletnim doświadczeniem (#kwtw) powiedział, że chętnie do tego państwa zajrzy, ale osoby odpowiedzialne za ten niecny proceder muszą przestać wypowiadać tę nazwę. Nie muszę chyba dodawać, że się nie udało :D
Mniej nachalną akcję zorganizowali jednak gospodarze, którzy sprawili wszystkim miłą niespodziankę w postaci kubków:
Przyniosła ona natychmiastowe efekty, bowiem wyżej przytaczany nołnejm bardzo lubi kubki. Nie lubi jednak porównywania go do pewnych realnych polityków, dzięki czemu o mały włos, a bylibyśmy świadkami walki MicroMMA (obawiam się jednak, że Albert, który ośmielił się o takie wyrafinowane porównanie, by tego nie przeżył).
Nie wiem, kto wpadł na pomysł zamówienia pizzy o północy, ale popieram, była przepyszna. Nie wiem też, po co zabrałem na zjazd laptopa, bo w sumie poza wrzuceniem jednego nagrania do Muzeum Historii Mikroświata (dzięki Alfred! obecnym na zjeździe przypominam, że Galeria przeszła rebranding :P) się nie przydał. Cóż, przyzwyczajenia...
Powoli jednak do dwójki najmłodszych na zjeździe dotarło, że w sumie chcielibyśmy odpocząć, więc troszeczkę po północy po prostu poszliśmy do siebie. Nie były to jednak ostatnie akcje tej nocy, bowiem w okolicach drugiej-trzeciej braliśmy jeszcze udział (z Albertem, bo Alfred wybrał sen) we wspominkach w sąsiednim pokoju leockim. Do historii przejdzie głośno wypowiedziane przez tow. Karakachanowa "GEHEN", które wywołało salwę śmiechu wśród zgromadzonych w pomieszczeniu mniej i bardziej wstawionych mikronautów, a także niezbyt dobrze spuentowany żart o Ministrze Dziedzictwa Narodowego, który jednak spowodował płacz z nostalgii u Króla Lumerii.
Sobota, godziny poranne. Po zdziwieniu wywołanym dość wczesną pobudką przedstawiciela Winkulii (nie wiem, jak można pójść spać o pierwszej i wstać trochę po szóstej) zmotywowałem się i poszedłem na drobny shopping. Po powrocie małe zebranie i debata nad stanem pogody, która nie nastrajała szczególnie optymistycznie w kontekście planowanego na wieczór ogniska. Rodzi się pytanie - idziemy gdzieś czy odpuszczamy? Zdania były podzielone, ale ostatecznie znaleźliśmy coś w okolicy (co niestety sprawiło, że nie zobaczyłem Starówki - może kiedyś). Zanim jednak poszliśmy, to delegacja w składzie: Strażnik Kluczy, Król Lumerii, Podkanclerzy Sarmacji i Albert udała się na Dworzec Główny po kolejnego zjazdowicza, Młynka Kawowego, a jeszcze wcześniej bylem chorążym lumeryjskich flag państwowych.
Krótkie streszczenie wyprawy:
- DALEKO JESZCZEEEE? - grupa z tyłu.
- Prawie jesteśmy - odpowiada Helwetyk.
Po jakimś trzykrotnym powtórzeniu ww. dialogu dotarliśmy na miejsce. Na początku był lekki problem, bo stoliki były zarezerwowane, ale udało się wynegocjować ich zwolnienie dla naszej (nie)zorganizowanej grupy. Jedzenie było smaczne, gorąco polecam (myślę, że mogę w imieniu całej grupy). W trakcie jedzenia wysłuchaliśmy szkolenia dla posłów sarmackiego Sejmu z archiwaliów Muzeum. Wywiązała się również transakcja wiązana, w wyniku której grupie wandejskiej na bardziej słusznym komunikatorze przybyło dwóch nowych członków, a osoba za tę grupę odpowiedzialna zobowiązała się do przybycia do pewnego państwa na L (zgadnijcie, jakiego :p).
Deszcz niestety nie odpuścił, ale dla Leotów to żaden problem - wieczorne ognisko i tak się odbyło. Przed tymże ogniskiem doszło jednak do niezwykle ważnego momentu w historii zjazdu, bowiem podpisane zostały umowy międzynarodowe między Leocją a Lumerią oraz Leocją a Edelweiss. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że podpisana została jeszcze jedna umowa, jednakże nie informujemy o niej, dopóki zainteresowane strony tego nie zrobią. Po co psuć niespodziankę :)
W miłej i przyjaznej atmosferze niestety nadeszła niedziela rano. Niestety, bo czas mijał chyba z dziesięć razy szybciej niż normalnie, a deszcz jak padał w sobotę, tak padał i wtedy. Na pamiątkę każdy uczestnik dostał taki oto dokument:
Żal było się rozstawać, ale niestety, SarmaCity nie czekało. O 12:05 opuściliśmy realny Nowy Brzeg i udaliśmy się w siną dal w nadziei, że kolejne spotkanie odbędzie się szybciej niż za rok. Ponoć plany są na marzec, ale czy się uda, to się okaże...
Pociąg międzynarodowy SarmaCity z Grodziska do Nowego Brzegu... to znaczy InterCity z Wrocławia do Olsztyna, którym podróżowałem, raczył się opóźnić w Poznaniu ze względu na skomunikowania innych ciuchci, przez co w stolicy Wielkopolski spędziliśmy (bo w trasę wyruszył stamtąd również najwspanialszy Oberhaupt Edelweiss, [mention]Heinz-Werner Grüner[/mention]) o 15 minut więcej niż przewidziano w rozkładzie. Skhandal. Już myśleliśmy nad pisaniem protestów dyplomatycznych, lecz do Torunia (na szczęście dla przewoźnika) pociąg zdążył zredukować opóźnienie i można było powiedzieć, że byliśmy prawie o czasie (20:26). Trochę szkoda, że musieliśmy usiąść nie obok siebie, ale cóż... Przynajmniej znaczki zjazdowe są nasze, bo żaden inny zjazdowicz nie pamiętał, że o 19:00 była emisja. No i wiedzieliśmy, że jedziemy tym samym składem (bo w innym pociągu dwaj inni mikronauci siedzieli sami w tym samym wagonie i przez 3 godziny nie wiedzieli, że jadą na zjazd. Bywa. ;p).
Pierwsza interakcja z destynacją naszej eskapady była, delikatnie mówiąc, nie najlepsza. O ile mniej więcej wiedzieliśmy, jak dojść do campingu, o tyle miotaliśmy się, poszukując przybyłych o podobnej porze mandragora Pupki i Ignaca. Houston, mamy problem. Szybka konsultacja z Oswaldem — brak kontaktu do Ignaca. Na szczęście odzywa się po chwili na discordzie, lecz niewiele to daje — idziemy w innym kierunku niż zamierzaliśmy :D Próba ustalenia lokalizacji na podstawie zdjęcia powoduje pierwszy komentarz Diuczessy-Wspomożycielski, stwierdzającej, że "u nas to jednak jeszcze jasno" (no jakby to nie była połowa lata :P). Ostatecznie odnajdujemy się 25 minut po przyjeździe na dworzec główny. Not great, not terrible ;)
Pełni bojowego nastawienia zmierzaliśmy do naszego miejsca noclegowego. Szybkie formalności, zostawienie bagaży i można było się udać na pierwsze zjazdowe spotkanie. Czegóż tam nie było! Alkohole maści wszelakiej, udzielanie różnorodnych, życiowych porad (szczególnie w kontekście ww. trunków), wspólne odsłuchanie Rzownicy... Pewni przedstawiciele państwa, którego nazwy wymieniać nie będę, bo ileż razy można, tak nachalnie wtrącali do wszystkiego jego nazwę, że pewien mikronacyjny nołnejm z dwudziestoletnim doświadczeniem (#kwtw) powiedział, że chętnie do tego państwa zajrzy, ale osoby odpowiedzialne za ten niecny proceder muszą przestać wypowiadać tę nazwę. Nie muszę chyba dodawać, że się nie udało :D
Mniej nachalną akcję zorganizowali jednak gospodarze, którzy sprawili wszystkim miłą niespodziankę w postaci kubków:
Przyniosła ona natychmiastowe efekty, bowiem wyżej przytaczany nołnejm bardzo lubi kubki. Nie lubi jednak porównywania go do pewnych realnych polityków, dzięki czemu o mały włos, a bylibyśmy świadkami walki MicroMMA (obawiam się jednak, że Albert, który ośmielił się o takie wyrafinowane porównanie, by tego nie przeżył).
Nie wiem, kto wpadł na pomysł zamówienia pizzy o północy, ale popieram, była przepyszna. Nie wiem też, po co zabrałem na zjazd laptopa, bo w sumie poza wrzuceniem jednego nagrania do Muzeum Historii Mikroświata (dzięki Alfred! obecnym na zjeździe przypominam, że Galeria przeszła rebranding :P) się nie przydał. Cóż, przyzwyczajenia...
Powoli jednak do dwójki najmłodszych na zjeździe dotarło, że w sumie chcielibyśmy odpocząć, więc troszeczkę po północy po prostu poszliśmy do siebie. Nie były to jednak ostatnie akcje tej nocy, bowiem w okolicach drugiej-trzeciej braliśmy jeszcze udział (z Albertem, bo Alfred wybrał sen) we wspominkach w sąsiednim pokoju leockim. Do historii przejdzie głośno wypowiedziane przez tow. Karakachanowa "GEHEN", które wywołało salwę śmiechu wśród zgromadzonych w pomieszczeniu mniej i bardziej wstawionych mikronautów, a także niezbyt dobrze spuentowany żart o Ministrze Dziedzictwa Narodowego, który jednak spowodował płacz z nostalgii u Króla Lumerii.
Sobota, godziny poranne. Po zdziwieniu wywołanym dość wczesną pobudką przedstawiciela Winkulii (nie wiem, jak można pójść spać o pierwszej i wstać trochę po szóstej) zmotywowałem się i poszedłem na drobny shopping. Po powrocie małe zebranie i debata nad stanem pogody, która nie nastrajała szczególnie optymistycznie w kontekście planowanego na wieczór ogniska. Rodzi się pytanie - idziemy gdzieś czy odpuszczamy? Zdania były podzielone, ale ostatecznie znaleźliśmy coś w okolicy (co niestety sprawiło, że nie zobaczyłem Starówki - może kiedyś). Zanim jednak poszliśmy, to delegacja w składzie: Strażnik Kluczy, Król Lumerii, Podkanclerzy Sarmacji i Albert udała się na Dworzec Główny po kolejnego zjazdowicza, Młynka Kawowego, a jeszcze wcześniej bylem chorążym lumeryjskich flag państwowych.
Krótkie streszczenie wyprawy:
- DALEKO JESZCZEEEE? - grupa z tyłu.
- Prawie jesteśmy - odpowiada Helwetyk.
Po jakimś trzykrotnym powtórzeniu ww. dialogu dotarliśmy na miejsce. Na początku był lekki problem, bo stoliki były zarezerwowane, ale udało się wynegocjować ich zwolnienie dla naszej (nie)zorganizowanej grupy. Jedzenie było smaczne, gorąco polecam (myślę, że mogę w imieniu całej grupy). W trakcie jedzenia wysłuchaliśmy szkolenia dla posłów sarmackiego Sejmu z archiwaliów Muzeum. Wywiązała się również transakcja wiązana, w wyniku której grupie wandejskiej na bardziej słusznym komunikatorze przybyło dwóch nowych członków, a osoba za tę grupę odpowiedzialna zobowiązała się do przybycia do pewnego państwa na L (zgadnijcie, jakiego :p).
Deszcz niestety nie odpuścił, ale dla Leotów to żaden problem - wieczorne ognisko i tak się odbyło. Przed tymże ogniskiem doszło jednak do niezwykle ważnego momentu w historii zjazdu, bowiem podpisane zostały umowy międzynarodowe między Leocją a Lumerią oraz Leocją a Edelweiss. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że podpisana została jeszcze jedna umowa, jednakże nie informujemy o niej, dopóki zainteresowane strony tego nie zrobią. Po co psuć niespodziankę :)
W miłej i przyjaznej atmosferze niestety nadeszła niedziela rano. Niestety, bo czas mijał chyba z dziesięć razy szybciej niż normalnie, a deszcz jak padał w sobotę, tak padał i wtedy. Na pamiątkę każdy uczestnik dostał taki oto dokument:
Żal było się rozstawać, ale niestety, SarmaCity nie czekało. O 12:05 opuściliśmy realny Nowy Brzeg i udaliśmy się w siną dal w nadziei, że kolejne spotkanie odbędzie się szybciej niż za rok. Ponoć plany są na marzec, ale czy się uda, to się okaże...
- Oswald Baskerville • Stempel
- Kurator Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Nowy Brzeg
Zjazd 2022
Cudowna relacja, po stokroć dziękuję! <3
To jeszcze trzeba z grupy warszawsko-międzyrzeckiej spisać, no i oczywiście Koszykarskiej Mistrzostwa Leocji także!
To jeszcze trzeba z grupy warszawsko-międzyrzeckiej spisać, no i oczywiście Koszykarskiej Mistrzostwa Leocji także!
(—) Oswald Baskerville, Kurator Palatynatu Leocji
- Ignats ik Ruth • Stempel
- Przewodniczący Senatu Palatynatu Leocji
Zjazd 2022
Wnoszę o utajenie sprawozdania punktowego gracza ik Rutha.Oswald Baskerville pisze: ↑01 sie 2022, 21:51(...) no i oczywiście Koszykarskiej Mistrzostwa Leocji także!
- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Obywatel honorowy
- Lokalizacja: Zielonka
Zjazd 2022
Ja w cały weeknd przespałem pewnie z 8 godzin łacznie i to w maksie... Powody różne, ale było to zacne spotkanie.
A tym co się darł "daleko jeszcze" byłem ja i to nie dlatego, że było daleko...ot, tak, by gawiedź miała ubaw ze starszego pana. ;)
Aha! Bo zapomniałem, relacja spisana wyśmienicie!
A tym co się darł "daleko jeszcze" byłem ja i to nie dlatego, że było daleko...ot, tak, by gawiedź miała ubaw ze starszego pana. ;)
Aha! Bo zapomniałem, relacja spisana wyśmienicie!
- Franklin Garamond • Stempel
- Namiestnik Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Nowy Brzeg, Stare Miasto 2
- Alfred Fabian von Tehen-Dżek • Stempel
- Przybysz
Zjazd 2022
Dochodziła siódma, a poza tym, mówiłem, że albo wstanę bardzo wcześnie albo bardzo późno. Ja zastanawiałbym się, jak w dzień zjazdu można spać do 12-tej i dłużej :Dnie wiem, jak można pójść spać o pierwszej i wstać trochę po szóstej
- Joahim von Ribertrop • Stempel
- Przybysz
Zjazd 2022
Ah, taki typowy Posen. Chodź i tak jak chodzi o stanie Bóg Wie Ile Bóg Wie Czemu Mosina lepsza XD.Orjon Surma pisze: ↑01 sie 2022, 21:30raczył się opóźnić w Poznaniu ze względu na skomunikowania innych ciuchci, przez co w stolicy Wielkopolski spędziliśmy (bo w trasę wyruszył stamtąd również najwspanialszy Oberhaupt Edelweiss, @Heinz-Werner Grüner) o 15 minut więcej niż przewidziano w rozkładzie.
A MOJE TAK NIGDY NIE ROBIĄ! Chyba trzeba wysłać jakąś notę!Już myśleliśmy nad pisaniem protestów dyplomatycznych, lecz do Torunia (na szczęście dla przewoźnika) pociąg zdążył zredukować opóźnienie i można było powiedzieć, że byliśmy prawie o czasie (20:26).
Czy prawdą jest że nazwa ta zaczyna się na L a kończy na umeria?Pewni przedstawiciele państwa, którego nazwy wymieniać nie będę, bo ileż razy można,
A poszliście kiedyś spać o czwartej i wstaliście o szóstej trzydzieści?(nie wiem, jak można pójść spać o pierwszej i wstać trochę po szóstej)
- Ośle, Za-siedmio-torunio-gród!- DALEKO JESZCZEEEE? - grupa z tyłu.
A jednak nie.- Prawie jesteśmy - odpowiada Helwetyk.
Leblandii! Zgadłem?a osoba za tę grupę odpowiedzialna zobowiązała się do przybycia do pewnego państwa na L (zgadnijcie, jakiego :p).
A to prawda że potem je spalono?Przed tymże ogniskiem doszło jednak do niezwykle ważnego momentu w historii zjazdu, bowiem podpisane zostały umowy międzynarodowe między Leocją a Lumerią oraz Leocją a Edelweiss.
No, eniłej, wygląda na to żeście mieli wspaniały zjazd. Żałuję żem się pojawić nie mógł i w ogóle.
Nie wiem kto to, ale brzmi jak dobry człowiek.
- Orjon Surma • Stempel
- Dyspozytor Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Dziadów
Zjazd 2022
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.Joahim von Ribertrop pisze: ↑02 sie 2022, 23:24Czy prawdą jest że nazwa ta zaczyna się na L a kończy na umeria?
Co to za abominacja?A poszliście kiedyś spać o czwartej i wstaliście o szóstej trzydzieści?
Nieeee, skądże... ;>A to prawda że potem je spalono?