I rozumiemy się tutaj niemalże w 100 procentach. Nienaruszalne musiały by być tereny czy tam obszary rdzenne danej mikronacji, ale wszystko można przecież udokumentować, nawet bez zbędnej biurokracji, w sensie będzie podpis z dwóch stron, że się godzą na takie rozwiązania w razie faktycznych waśni(nie czysto fabularnych bo todoprowadziłoby do wojen średnio raz w miesiącu)i koniec kropka. Ustala się datę rozpoczęcia zmagań(tak by móc zebrać wojska sojusznicze) lub nawet dać możliwość dołączenia załóżmy do 2-3 dni od rozpoczęcia konfliktu i mamy zbiór podstawowych zasad. Wiadomo, że to całe "clu" czyli system walk byłby wazniejszy, ale to już sprawa dla militarystów... choć ja bym to starał się uprościć w sposób maksymalny.
I do tego przydałby się właśnie m.in. V-stempel. ;)