Drodzy Leoci!
Po wielu tygodniach mniej lub bardziej wytężonej pracy, po wielu godzinach spędzonych na rozmowach, konsultacjach, omawianiu kluczowych z punktu widzenia państwa spraw, wreszcie dotarliśmy do tak długo wyczekiwanego momentu. To Wasz udział to sprawił. Raduje się moje serce, bo oto majaki szaleńca (czyt. moje) udało się przekuć w tę piękną formę, na którą właśnie spoglądam.
Nie byłoby nas dzisiaj w tym miejscu, gdyby nie pewien wyzbyty instynktu samozachowawczego człowiek. Czcigodny Helwetyk Romański. Zjadł na mikronacjach zęby, zjadł na nich płuca, wątrobę i zapewne wiele innych kluczowych organów. Pozostało jednak w nim wystarczająco dużo serca, by włożyć je w ten projekt. Oczywiście nie stało się to natychmiast. Ziarno zasiane w sierpniu powoli kiełkowało, a ja skrupulatnie je podlewałem.
Nie sposób nie podziękować tutaj Księstwu Sarmacji, bo gdyby nie ono, zapewne nie stalibyśmy dzisiaj w tym miejscu. To ono złamało w Czcigodnym Helwetyku ostatnią linię oporu przed rozpoczęciem nowej przygody. Bariera, której ja ciągłymi namowami nie byłem w stanie przebić, posypała się w drobny mak i od tego się wszystko zaczęło.
Element motywujący
Najważniejsi i najbardziej kluczowi w tym wszystkim nie byli jednak dwaj starcy, marzący o nowym początku, a Szlachetny Iwan Koniew i Szlachetny Apolinary Montserrat. To dzięki Waszemu udziałowi od rozpoczęcia formowania się Palatynatu Leocji dotarliśmy tak daleko. Wasze zaangażowanie i wkład w projekt były dla nas najlepszym drogowskazem i motywatorem. Gdyby nie Wy, nie byłoby nas tutaj, bo gdzieś po drodze zapewne wytracilibyśmy zapał lub zatracili się w rozważaniach, nie przechodząc do działań.
Wszystkim Wam serdecznie z całego serca dziękuję.
Niemniej jednak do zamknięcia tego historycznego rozdziału, jakim było ubranie w jednolitą formę tej wielkiej i wspaniałej idei, którą pragniemy dać polskiemu mikroświatowi, a która przybrała postać Palatynatu Leocji, i otwarcia zupełnie nowego, pozostała tylko jedna rzecz – podpisanie Deklaracji Niepodległości.
Po wielu tygodniach mniej lub bardziej wytężonej pracy, po wielu godzinach spędzonych na rozmowach, konsultacjach, omawianiu kluczowych z punktu widzenia państwa spraw, wreszcie dotarliśmy do tak długo wyczekiwanego momentu. To Wasz udział to sprawił. Raduje się moje serce, bo oto majaki szaleńca (czyt. moje) udało się przekuć w tę piękną formę, na którą właśnie spoglądam.
Nie byłoby nas dzisiaj w tym miejscu, gdyby nie pewien wyzbyty instynktu samozachowawczego człowiek. Czcigodny Helwetyk Romański. Zjadł na mikronacjach zęby, zjadł na nich płuca, wątrobę i zapewne wiele innych kluczowych organów. Pozostało jednak w nim wystarczająco dużo serca, by włożyć je w ten projekt. Oczywiście nie stało się to natychmiast. Ziarno zasiane w sierpniu powoli kiełkowało, a ja skrupulatnie je podlewałem.
Nie sposób nie podziękować tutaj Księstwu Sarmacji, bo gdyby nie ono, zapewne nie stalibyśmy dzisiaj w tym miejscu. To ono złamało w Czcigodnym Helwetyku ostatnią linię oporu przed rozpoczęciem nowej przygody. Bariera, której ja ciągłymi namowami nie byłem w stanie przebić, posypała się w drobny mak i od tego się wszystko zaczęło.
Element motywujący
Najważniejsi i najbardziej kluczowi w tym wszystkim nie byli jednak dwaj starcy, marzący o nowym początku, a Szlachetny Iwan Koniew i Szlachetny Apolinary Montserrat. To dzięki Waszemu udziałowi od rozpoczęcia formowania się Palatynatu Leocji dotarliśmy tak daleko. Wasze zaangażowanie i wkład w projekt były dla nas najlepszym drogowskazem i motywatorem. Gdyby nie Wy, nie byłoby nas tutaj, bo gdzieś po drodze zapewne wytracilibyśmy zapał lub zatracili się w rozważaniach, nie przechodząc do działań.
Wszystkim Wam serdecznie z całego serca dziękuję.
Niemniej jednak do zamknięcia tego historycznego rozdziału, jakim było ubranie w jednolitą formę tej wielkiej i wspaniałej idei, którą pragniemy dać polskiemu mikroświatowi, a która przybrała postać Palatynatu Leocji, i otwarcia zupełnie nowego, pozostała tylko jedna rzecz – podpisanie Deklaracji Niepodległości.