Gdy Arkadiuszowi Maksymilianowi wręczano prezent wstał, zaś gdy go ujrzał — serdecznie się roześmiał mówiąc: — Namiestniku, jest wspaniały! Przypomina mi o dawnych młodzieńczych latach! Zrobiliście mi Państwo ogromną niespodziankę — kończył Książę z uśmiechem na twarzy wpatrując się w swój nowy portret. — Namiestniku, w Pałacu na pewno, natomiast poważnie się zastanawiam czy nie uczynić z niego oficjalnego monarszego portretu — zażartował Arkadiusz Maksymilian.
Arkadiusz Maksymilian również poprosił o przyniesienie przywiezionych podarków. — Namiestniku, nie byłem oryginalny i również przywiozłem portrety pięknych wizerunków Czcigodnych Namiestników. Niegdyś, gdy jeszcze nie byłem Księciem spacerując po ulicach Grodziska spotkałem biednego starca, który wśród ulicznego bruku malował za marne liberty ludziom portrety. Postanowiłem skorzystać z jego usług i zamówiłem swój portret. Jego talent mnie zachwycił, a historia poruszyła. Okazało się, że ten człowiek dorabiał sobie na emeryturze, którą niemalże w całości poświęcał na rehabilitację sparaliżowanej wnuczki. Od tamtej pory jako urzędnik państwowy zamawiam u niego różne prace i tak też było i tym razem. Wiernie odwzorował twarze Czcigodnych Namiestników, które przeniósł na płótno. A te płótna w ozdobnej ramie przekazuję na ręce Pana, Panie Namiestniku. Proszę z nimi zrobić to, co się żywnie podoba — rzekł.