Jeśli nie wiemy, to tym lepiej. ;)
Dobry wieczór
- Helwetyk Romański • Stempel
- Namiestnik Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Nowy Brzeg
Dobry wieczór
Moje doświadczenia na odcinku sarmackim są, co do zasady, identyczne. Tymczasem w Leocji, od listopada, ograniczyłem się do jednokrotnego wyrzucenia z kanału Discorda i jednokrotnego zwrócenia uwagi na wbudowanym w forum czacie, zresztą wobec tej samej osoby. Mam nadzieję, że nieprędko pojawi się potrzeba sięgnięcia po „prawdziwe” środki.
To prawda, i dlatego zresztą nie mam problemu (Czcigodny Namiestnik [mention]Franklin Garamond[/mention] trochę się ze mną nie zgadza) z wystawianiem stosownych glejtów. Uważam, że dopóki przepisy nie powodują przeszkód dla osób trzecich, czy jak kto woli, mają charakter wewnętrzny, od kolejnego dekretu nikomu nie stanie się krzywda, a może być pomocny na zasadzie instrukcji. Pozostaję natomiast w najwyższym stopniu sceptyczny wobec tworzenia regulacji, które potencjalnie komuś uniemożliwią działanie, ponieważ trzeba będzie czekać na zakończenie procedury czy uzyskanie niezbędnej, a nikomu niepotrzebnej, zgody. I dlatego właśnie Nowy Brzeg nie ma jeszcze burmistrza. 😉
(—) prokr. Hweltywk Romański, RkORF · LAN
Namiestnik № 2 Palatynatu Leocji
Dyniowy Padawan
LEOCKA PARTIA FASZYSTÓW JĘZYKOWYCH
Namiestnik № 2 Palatynatu Leocji
Dyniowy Padawan
LEOCKA PARTIA FASZYSTÓW JĘZYKOWYCH
Nikogo się nie ściga, ale wszystkich się poprawia, bo tak nakazują
wewnętrzna potrzeba, poczucie sprawiedliwości i wyznawany porządek rzeczy.
IGNATS IK RUTH
wewnętrzna potrzeba, poczucie sprawiedliwości i wyznawany porządek rzeczy.
IGNATS IK RUTH
Nawet podczas realiozy sprawdzam skrzynkę helwetyk@gmail.com
- Caladea Cousine
- Przybysz
Dobry wieczór
Mi diarchia w warunkach mikronacyjnych kojarzy się najbardziej z jednym, konkretnym państwem… i to chyba nawet moim rodzimym, o.Ametyst Faradobus pisze: ↑13 mar 2020, 15:16Ja sam jestem w ogóle wielkim fanem wszelkich diarchii i nie ukrywam, że między innymi to mnie do Leocji przyciągnęło. Luźne skojarzenia, które przychodzą mi do głowy
Chociaż nie wiem, czy raczej nie była to niegdyś bardziej tetrarchia. Wszak mandragorzy i dekameroni to prawie jak auguści i cezarzy, a od inspiracji instytucjami starorzymskimi się założyciele Wandystanu nigdy nie odżegnywali…
Sory, ja byłam także jedną z ostrych krytyczek, i nadal uważam, że takie rzeczy załatwia się w ramach działań instytucji państwowych, a nie na gung-ho. W końcu budujemy m i k r o n a c j ę, a nie jakieśtam forum dyskusyjne na którym banuje się uznaniowo. Zresztą z powodu procedur zbliżonych bardziej do jakichśtamforówdyskusyjnych miałam i nadal mam pewne wątpliwości, czy na pewno Leocja jest projektem budowy mikronacji…Alfred pisze: ↑13 mar 2020, 20:50Kiedy zarządziłem jego pozaprawne internowanie, podniosła się potężna krytyka i wezwania do uruchomienia procedury odpowiedzialności konstytucyjnej. Tym bardziej zabawne, że ówcześni krytycy później aprobowali kontynuowanie tego internowania, a niektórzy nawet osobiście blokowali kolejne klony.
Nawet w Wandystanie, gdzie prawo jest po to żeby się w nie wysmarkać, gdybym zbanowała tow. Zanika pozainstytucjonalnie, nie tylko konstytucyjne organy władzy państwowej by nakazały bana odwrócić, to jeszcze ja bym miała wtedy kolejny Trybunał im. Strażników Karlina na głowie…
ZTCP, akurat tow. Zanik jednak doczekał się faktycznego wyroku skazującego i jest bananowany na jego podstawie, a nie nadal uznaniowo.Niedługo upłyną dwa lata, "prawdziwego" procesu wciąż nikt nie urządził.
Dobry wieczór
Problemy zaczęły się gdy osobę Króla zredagowano w obrazek wiszący na ścianie i z ogólnym samozadowoleniem stwierdzono, że w zasadzie to powinno się go ograniczyć *bo ostatecznie to nie wiadomo co zrobi*. Król przestał być mężem zaufania, a stał się jakimś politycznym trzecim kołem u wozu parlamentarno-rządowego, posiadającym w teorii pewne prerogatywy, ale na codzień walczącycm z rządem i z parlamentem, uchylając się przed Konstytucją i pozytywistyczno-legalistycznym podejściem poddanych, którzy za wszelką cenę próbują mu zaszkodzić.
Przeszliśmy całą drogę z Króla-instytucji, który może i dzieli się władzą z poddanymi, dając im właściwie pełnię swobód, bo zależy mu na szeroko pojętym dobrobycie państwa, do Króla-polityka, któremu poddani, czy też bardziej "watażkowie" wyrywają berło i szarpią go za płaszcz koronacyjny.
Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie czemu ktoś miałby bronić państwa przed Królem. Królowi powinno przecież przede wszystkim zależeć na ogólnym dobrostanie, który dla mikronacji oznacza istnienie zainteresowania sporem politycznym między przeciwstawnymi stronnictwami.
Korzystanie z wzorca dzisiejszej monarchii konstytucyjnej ze świata realnego jest w przypadku mikronacji nieporozumieniem, gdyż z założenia władza Królewska sięga tam, gdzie znajdą się zainteresowani jego rządami poddani. Im bardziej Król zagarnia władzę dla siebie, tym bardziej tę władzę traci, aż do momentu gdy nie zostanie nawet jedna dusza zainteresowana jego państwem.
Król-instytucja jest apolityczny. Jeżeli podejmuje decyzje, to musi zrobić to w imieniu ogółu mieszkańców Królestwa, choć już całkiem przewrotnie, jako "dożywotni" dyktator z władzą absolutną. Król jest nienaruszalny. Jest monolitem. Jest bankierem w monopolu. Nie rusza się bankiera w monopolu, w zamian za obietnicę, że nie skorzysta on ze swych przywilejów w celu osiągnięcia swoich partykularnych interesów. Jego jedynymi zmartwieniami pozostają zachowanie twarzy i niesplamienie godności i honoru urzędu, który piastuje.
Ciężko pracuje nad budową dyskursu, poszukiwaniem możliwości zainteresowania poddanego uczestnictwem we wspólnocie.
Jeżeli słyszy, że ktoś chce coś przedsięwziąć - umożliwia to.
Jeżeli widzi, że wspólnocie dzieje się krzywda - reaguje.
Jeżeli czuje, że jego czas nadszedł - odchodzi. Nie potrzebuje do tego trzech piątych wściekłych głosów parlamentu, czasem wystarczy jeden - konstruktywny.
Najtrudniej jest, gdy musi podjąć decyzję o ograniczeniu czyichś praw we wspólnocie.
Robi to zawsze niechętnie i z żalem, bo przecież ostatecznie ogranicza swoją władzę, burzy to, co wcześniej zbudował, nierzadko z wielkim trudem i wyrzeczeniami.
Dla zwykłomikronauty takie podejście zdawałoby się być całkowicie abstrakcyjnym i nierealnym, wszakże jego jedynym celem jest osiągnięcie stanu pełni władzy nad kimś innym, dlatego mierzy Króla swoją miarą. Natomiast Króla władza w zasadzie w zupełności nie interesuje, bo nie jest ona jego celem, a zaledwie środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest budowa i utrzymanie wspólnoty.
Taki jest model króla liberalnego i taki jest model fajnego państwa. Inne modele prowadzą do degrengolady życia nie tyle politycznego, co ogólnie wspólnotowego. Z każdym krokiem w kierunku demokratyzacji, robi się również krok w kierunku rozmycia odpowiedzialności za całość wspólnoty. Ostatecznie Król przestaje być bankierem, a staje się kolejnym stronnictwem walczącym o uszczknięcie dla siebie kawałka władzy. Szarpanie tkaniny nieuchronnie prowadzi do przetarć a z czasem i rozdarć. Blokują się mechanizmy. Ludzie przestają iść za jednym przewodnikiem i klarownym celem, a trafiają do okopów, używani przez watażków do bratobójczej walki o uszczknięcie jeszcze jednego małego trofeum z puli. Gdy ostatecznie któremuś watażce uda się po krwawym boju osiągnąć zwycięstwo, to przekonuje się, że na górze nie ma nic, czego by się spodziewał, ani nic, co by go interesowało. Wtedy dopiero zaczyna rozumieć, że walczył nie o trofeum, a po to, żeby walczyć. Z powodu braku adwersarzy staje się bierny. Najczęściej w tym miejscu ostatecznie rozpada się również wspólnota.
Jeżeli szuka WKW miejsca do realizacji swojego legislacyjnego hobby i jest w stanie uszczknąć nieco więcej ze swojego wolnego czasu - to zapewniam, że stworzy się na to miejsce i w Dreamlandzie.
Przeszliśmy całą drogę z Króla-instytucji, który może i dzieli się władzą z poddanymi, dając im właściwie pełnię swobód, bo zależy mu na szeroko pojętym dobrobycie państwa, do Króla-polityka, któremu poddani, czy też bardziej "watażkowie" wyrywają berło i szarpią go za płaszcz koronacyjny.
Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie czemu ktoś miałby bronić państwa przed Królem. Królowi powinno przecież przede wszystkim zależeć na ogólnym dobrostanie, który dla mikronacji oznacza istnienie zainteresowania sporem politycznym między przeciwstawnymi stronnictwami.
Korzystanie z wzorca dzisiejszej monarchii konstytucyjnej ze świata realnego jest w przypadku mikronacji nieporozumieniem, gdyż z założenia władza Królewska sięga tam, gdzie znajdą się zainteresowani jego rządami poddani. Im bardziej Król zagarnia władzę dla siebie, tym bardziej tę władzę traci, aż do momentu gdy nie zostanie nawet jedna dusza zainteresowana jego państwem.
Król-instytucja jest apolityczny. Jeżeli podejmuje decyzje, to musi zrobić to w imieniu ogółu mieszkańców Królestwa, choć już całkiem przewrotnie, jako "dożywotni" dyktator z władzą absolutną. Król jest nienaruszalny. Jest monolitem. Jest bankierem w monopolu. Nie rusza się bankiera w monopolu, w zamian za obietnicę, że nie skorzysta on ze swych przywilejów w celu osiągnięcia swoich partykularnych interesów. Jego jedynymi zmartwieniami pozostają zachowanie twarzy i niesplamienie godności i honoru urzędu, który piastuje.
Ciężko pracuje nad budową dyskursu, poszukiwaniem możliwości zainteresowania poddanego uczestnictwem we wspólnocie.
Jeżeli słyszy, że ktoś chce coś przedsięwziąć - umożliwia to.
Jeżeli widzi, że wspólnocie dzieje się krzywda - reaguje.
Jeżeli czuje, że jego czas nadszedł - odchodzi. Nie potrzebuje do tego trzech piątych wściekłych głosów parlamentu, czasem wystarczy jeden - konstruktywny.
Najtrudniej jest, gdy musi podjąć decyzję o ograniczeniu czyichś praw we wspólnocie.
Robi to zawsze niechętnie i z żalem, bo przecież ostatecznie ogranicza swoją władzę, burzy to, co wcześniej zbudował, nierzadko z wielkim trudem i wyrzeczeniami.
Dla zwykłomikronauty takie podejście zdawałoby się być całkowicie abstrakcyjnym i nierealnym, wszakże jego jedynym celem jest osiągnięcie stanu pełni władzy nad kimś innym, dlatego mierzy Króla swoją miarą. Natomiast Króla władza w zasadzie w zupełności nie interesuje, bo nie jest ona jego celem, a zaledwie środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest budowa i utrzymanie wspólnoty.
Taki jest model króla liberalnego i taki jest model fajnego państwa. Inne modele prowadzą do degrengolady życia nie tyle politycznego, co ogólnie wspólnotowego. Z każdym krokiem w kierunku demokratyzacji, robi się również krok w kierunku rozmycia odpowiedzialności za całość wspólnoty. Ostatecznie Król przestaje być bankierem, a staje się kolejnym stronnictwem walczącym o uszczknięcie dla siebie kawałka władzy. Szarpanie tkaniny nieuchronnie prowadzi do przetarć a z czasem i rozdarć. Blokują się mechanizmy. Ludzie przestają iść za jednym przewodnikiem i klarownym celem, a trafiają do okopów, używani przez watażków do bratobójczej walki o uszczknięcie jeszcze jednego małego trofeum z puli. Gdy ostatecznie któremuś watażce uda się po krwawym boju osiągnąć zwycięstwo, to przekonuje się, że na górze nie ma nic, czego by się spodziewał, ani nic, co by go interesowało. Wtedy dopiero zaczyna rozumieć, że walczył nie o trofeum, a po to, żeby walczyć. Z powodu braku adwersarzy staje się bierny. Najczęściej w tym miejscu ostatecznie rozpada się również wspólnota.
Jeżeli szuka WKW miejsca do realizacji swojego legislacyjnego hobby i jest w stanie uszczknąć nieco więcej ze swojego wolnego czasu - to zapewniam, że stworzy się na to miejsce i w Dreamlandzie.
Dobry wieczór
P.S.> Miejscem do walk Kogutów jest Parlament i Rząd. Król upewnia się, że zawsze jest o co się bić, regularnie dosypuje tu i ówdzie ziarna władzy i zamieszania, żeby mieć pewność, że zawodnicy będą mieli ochotę powyłamywać sobie o nie szczęki. Są takie dni, że w ramach prac nad dyskursem, zostawia koronę w domu pod kluczem i idzie w noc, łamać szczęki swoim poddanym, przeobraża się wtedy w Króla-człowieka. Nie robi tego z nienawiścią, dobrotliwie patrzy im w oczy wyprowadzając lewego sierpowego. Łagodnie się uśmiecha, gdy zasadza im low-kicka w krocze. Nigdy jednak nie kopie leżącego ani nie gra nieczysto, nie korzystając ze swoich przywilejów. Przyjmuje wszystkie zadane mu ciosy z zadowoleniem. Poddani widzą w nim wtedy na krótki moment jednego ze swoich. Ale ostatecznie są oni jedynie jego poddanymi, a on realizuje plan dużo większy niż jakiś tam konflikt międzyludzki. On sam ma krótką pamięć do takich rzeczy, nie chowa głęboko urazy, dla niego jest to tylko jeszcze jeden sposób na realizację tej mistycznej fajności państwa.
Tak bym w skrócie określił koncepcję Macieizmu.
Tak bym w skrócie określił koncepcję Macieizmu.
Dobry wieczór
Został skazany na trzy miesiące odsiadki. Po ich upływie nikt go nie wypuścił. ;)Caladea Cousine pisze: ↑13 mar 2020, 23:54ZTCP, akurat tow. Zanik jednak doczekał się faktycznego wyroku skazującego i jest bananowany na jego podstawie, a nie nadal uznaniowo.
Skądinąd banowanie klonów skazańca także uchybia realowym standardom postępowania karnego. Kloning jest przecież przestępstwem, a więc objęty jest domniemaniem niewinności; stwierdzać, że nowa tożsamość jest klonem skazańca, powinien sąd w procesie karnym, a nie administrator forum wykonujący wyrok.
To przy założeniu, że procedury ponad wszystko.
Działanie w ramach instytucji państwowych jest możliwe, gdy te instytucje istnieją i działają sprawnie. Sprawny wymiar sprawiedliwości osądziłby Zanika w ciągu, powiedzmy, dwóch tygodni, przez ten czas trzymając go pod tymczasowym aresztem. Dreamlandzki wymiar sprawiedliwości jest w rozsypce jeszcze od czasów Edwarda II.Caladea Cousine pisze: ↑13 mar 2020, 23:54Sory, ja byłam także jedną z ostrych krytyczek, i nadal uważam, że takie rzeczy załatwia się w ramach działań instytucji państwowych, a nie na gung-ho. W końcu budujemy m i k r o n a c j ę, a nie jakieśtam forum dyskusyjne na którym banuje się uznaniowo. Zresztą z powodu procedur zbliżonych bardziej do jakichśtamforówdyskusyjnych miałam i nadal mam pewne wątpliwości, czy na pewno Leocja jest projektem budowy mikronacji…
Nawet w Wandystanie, gdzie prawo jest po to żeby się w nie wysmarkać, gdybym zbanowała tow. Zanika pozainstytucjonalnie, nie tylko konstytucyjne organy władzy państwowej by nakazały bana odwrócić, to jeszcze ja bym miała wtedy kolejny Trybunał im. Strażników Karlina na głowie…
W sytuacji, gdy państwo jest oczywiście niewydolne, absurdem jest kurczowo trzymać się legalizmu i powiadać: skoro nie możemy powołać prokuratora i sądu, cierpmy. Podczas kryzysu władza polityczna powinna umieć wykroczyć poza ramy prawa w imię interesu publicznego.
Zanik nie był przecież kontrowersyjnym dysydentem o niejasnym obliczu, tylko jawnym szkodnikiem, który jasno deklarował, że zamierza zohydzić nam zabawę w mikronacje. Czasem warto uruchomić instynkt samozachowawczy.
(—) Alfred de Ebruz
- Helwetyk Romański • Stempel
- Namiestnik Palatynatu Leocji
- Lokalizacja: Nowy Brzeg
Dobry wieczór
W kontekście tej — dla mnie przynajmniej, arcyciekawej — dyskusji pod rozwagę poddaję, czy nie powinniśmy na bazie tej wypowiedzi sformułować jednak dokumentu z oficjalną pieczęcią jako punktu odniesienia dla dalszej budowy narracji. Chętnie poznałbym stanowisko [mention]Adelina Petarda[/mention], [mention]Alfred[/mention], [mention]Ametyst Faradobus[/mention], [mention]Apolinary Montserrat[/mention], [mention]Ludwik Tomović[/mention], [mention]Piotr II Grzegorz[/mention].Franklin Garamond pisze: ↑13 mar 2020, 23:48[…]. Powyższa wypowiedź stanowi jedynie prywatne stanowisko Franklina Garamonda i nie jest oficjalnym stanowiskiem władz Palatynatu Leocji.
Gdybym miał doszukiwać się skojarzeń, nieco bliższym współczesności punktem odniesienia byłby Konsulat Sclavinii. Jeżeli poprawnie przeglądam archiwa, diarchia w Wandystanie zakończyła się w maju 2014 roku, a w Sclavinii w roku 2016. Inspiracji rzymskim porządkiem ustrojowym w Leocji można się zasadnie doszukiwać, ale jeżeli chodzi o diarchię jako taką — jakkolwiek bardziej ideowe uzasadnienie byłoby zapewne lepsze narracyjnie — powód był przeraźliwie pragmatyczny: projekt nowego państwa zaczął się od dwóch założycieli. Jak wspominałem, powołana przez [mention]Alfred[/mention] zasada, w myśl której „zbliżamy się do Rzymian i ich poglądów na władzę, której nie da się związać prawem, ale można ją ograniczyć kolegialnością”, jest tutaj obecna, ale „obok” i stanowi rezultat powodowanej obserwacją niechęci wobec prób organizacji mikronacji zgodnie z regułami współczesnego państwa prawnego. Równie dobrze mogliśmy powołać do życia państwo adhokratyczne bez diarchii.Caladea Cousine pisze: ↑13 mar 2020, 23:54Mi diarchia w warunkach mikronacyjnych kojarzy się najbardziej z jednym, konkretnym państwem… i to chyba nawet moim rodzimym, o. Chociaż nie wiem, czy raczej nie była to niegdyś bardziej tetrarchia. Wszak mandragorzy i dekameroni to prawie jak auguści i cezarzy, a od inspiracji instytucjami starorzymskimi się założyciele Wandystanu nigdy nie odżegnywali…Ametyst Faradobus pisze: ↑13 mar 2020, 15:16Ja sam jestem w ogóle wielkim fanem wszelkich diarchii i nie ukrywam, że między innymi to mnie do Leocji przyciągnęło. Luźne skojarzenia, które przychodzą mi do głowy
Mam jak najszczerszą nadzieję, że Palatynat Leocji nie jest zgodny z Doktryną Micronation § 2.0. Myślę jednocześnie, że panujący we wszystkich bez wyjątku przednowoczesnych społeczeństwach byliby zaskoczeni informacją, że nie stoją u steru państw.Caladea Cousine pisze: ↑13 mar 2020, 23:54W końcu budujemy m i k r o n a c j ę, a nie jakieśtam forum dyskusyjne na którym banuje się uznaniowo. Zresztą z powodu procedur zbliżonych bardziej do jakichśtamforówdyskusyjnych miałam i nadal mam pewne wątpliwości, czy na pewno Leocja jest projektem budowy mikronacji…
Przyznam, że nie jestem przekonany co do tego, że spór polityczny jest z definicji dobry dla państwa. W najlepiej mi znanym Księstwie Sarmacji spór między unitarystami a federalistami miał charakter uporczywy, ze skutkiem pod postacią nie mniej uporczywego status quo czy, jak kto woli, braku możliwości urzeczywistnienia jakichkolwiek istotnych reform. Żywe dyskusje, ma się rozumieć, są w najwyższym stopniu pożądane, ale jeżeli do mikronacji ma nas w pierwszej kolejności przyciągać chęć „zmasakrowania” oponenta, coś chyba poszło nie tak.
(—) prokr. Hweltywk Romański, RkORF · LAN
Namiestnik № 2 Palatynatu Leocji
Dyniowy Padawan
LEOCKA PARTIA FASZYSTÓW JĘZYKOWYCH
Namiestnik № 2 Palatynatu Leocji
Dyniowy Padawan
LEOCKA PARTIA FASZYSTÓW JĘZYKOWYCH
Nikogo się nie ściga, ale wszystkich się poprawia, bo tak nakazują
wewnętrzna potrzeba, poczucie sprawiedliwości i wyznawany porządek rzeczy.
IGNATS IK RUTH
wewnętrzna potrzeba, poczucie sprawiedliwości i wyznawany porządek rzeczy.
IGNATS IK RUTH
Nawet podczas realiozy sprawdzam skrzynkę helwetyk@gmail.com