Zamysł manewrów był prosty - przygotować gwardzistów do działania pod osłoną nocy i przyrody. Być zmorą przeciwnika, któremu udało się wylądować na wyspie. Jego pobyt tutaj nie ma należeć do łatwych. Ma się nieustannie oglądać przez ramię, czując spojrzenia na plecach, a słysząc warkot BWP ma od razu podskakiwać do góry, myśląc, że to leocka CV-ka. W polu znajdował się każdy rodzaj sił zbrojnych. Marynarzy ubrano w polowe mundury wojsk lądowych, ponieważ wedle scenariusza Marynarka nie była już w stanie wykonywać ciągle swoich założeń. Piloci mieli latać nisko, szybko, ćwiczyć lądowania na autostradach i wykorzystywać zbudowaną w ostatnim czasie infrastrukturę leśnią w postaci zamaskowanych stacji tankowania i sieci mobilnych radarów.
1 Brygadę Zmechanizowaną podzielono na dwie drużyny. Nierówne drużyny. Czerwoni czyli przeciwnik, dysponowali o wiele większą siłą, ale mieli też więcej starego sprzętu w użytku. Odgórny rozkaz był, że mają działać agresywnie, wciąż jednak przystosowując się do sytuacji bieżącej. Niebiescy, którzy działali w mniejszym zgrupowaniu mieli kąsać przeciwnika, toczyć wojnę partyzancką i powoli odcinać przeciwnika od zaopatrzenia, stopniowo odzyskując kontrolę nad przestrzenią powietrzą i elektroniczną.