Żołnierze Plutonu Bravo zebrali się w jednym z budynków poligonu i zaczęli skrupulatnie przygotowywać się do ich misji. Zrobili herbatę, spakowali prowiant i zasiedli... Zasiedli do stołu. Wyciągnęli - w zasadzie nikt nie wie skąd- papierowe talerzyki, odgrzali porcję z racji żywnościowej i zaczęli jeść śmiejąc się i dość głośno gadając. Niestety ta sielanka nie trwała długo, a żołnierze przeżyli pierwszy z kilkunastu "zawałów serca". Najlepsza grupa bojowa pod słońcem usłyszała stukające obcasy. Popatrzyli się na siebie z przerażonymi twarzami i poczęli szybko wykładać na stół mapę i chować talerze, próbując powstrzymać ciężkie i głośne oddechy wynikające z nagłego zdenerwowania.
Ludzie, nawet się nie dadzą najeść w spokoju... Jak mamy walczyć kiedy jesteśmy głodni. To się źle wywiad robi. powiedział cicho jeden z wojskowych.
- Dokładnie!! - potwierdziła jego słowa reszta.
Po fałszywym alarmie, całe szczęście dla plutonu nie była to Generalissima, zaczęli faktycznie ciężką pracę nad studiowaniem mapy. Dzielni wojskowi zdali sobie w połowie, że nie wyciągnęli kompasów, zaczęli więc procedurę ustalania położenia od nowa. Dowódca również za bardzo nie miał o tym pojęcia, zajęty był rozmową z nikim innym jak gadatliwym Windsorem. Reszta gwardzistów całe szczęście doprowadziła ich do porządku.
Wreszcie po 3 godzinach wszyscy wzięli się w garść. Na obudzenie zrobili sobie musztrę, która jak wszystko w tym plutonie wypadła... prefekcyjnie! Żołnierze wyszli na zachód od wyznaczonego wcześniej Punktu Delta. Po przejściu dwóch kilometrów Kapral Lato, przypomniał sobie, że odpowiedzialni są za zwiad, a widoczni - i słyszalni- byli az nadto.
Doszli do punktu, w którym rozdzieli się na małe grupki. Każda z tych grupek będąc cicho i niezauważeni - jak pantera- badała teren. Użyli do tego celu specjalnych sprzętów takie jak lornetki. W zasadzie tylko lornetki, bo zapomnieli wziąć specjalnej aparatury. Nie mniej jednak, sprawdzono - kamieniami, ale liczy się fakt - czy tereny nie są zaminowane. Jakie miejsca są najbardziej dogodne dla wroga i jak je podejść.
Po zakończonej zasłużonej pracy badali dalej - skład butelek z Brzozopól Chmielnych- wracając na poligon. Pierwszą otworzył sam kapral, drugą zaś Windsor. Tylko dwie mieli, ale starczyło im, rozcieńczyli z herbatą, którą mieli w prowiancie. Podchodząc pod bramę poligonu przygotowali kolejną niespodziankę, dla ich strudzonych pracom kolegów - zagrali kilka marszy. Pompatyczne wejście okazało się świetnym hitem, które podniosło pół poligony do życia po wyczerpującym dniu.
Sama akcja zakończyła się sukcesem, a na biurko Generalissimy trafił szczegółowy raport, który brzmiał -
Na zachód CZYSTO- i zawierał też lokalizacje i opisy miejsc, które mógłby być cenne jeśli trafiły by w ręce wroga.
https://www.youtube.com/watch?v=fmLp8ttWLgk -fragment owego podniesienia morali wieczorem na poligonie