W związku ze zniknięciem klubowej wierchuszki i sztabu szkoleniowego pojawiło się wiele plotek, wręcz teorii spiskowych. Niektórzy twierdzili, że szkoleniowca drużyny porwała angemoncka mafia, nasłana przez hasselandzkie drużyny grające w LPPL — rzekomo miały się obawiać jego charyzmy i zdolności taktycznych. Inni mieli wiedzieć z dobrego źródła, że trener się wypalił, po cichu zniknął z klubu i teraz prowadzi spokojne życie gdzieś na zognijskiej prowincji, ucząc dzieci leockiego i trenując lokalną drużynę trampkarzy. Obdarzeni co większą fantazją mieli widzieć Łaskawego żebrzącego na rynku Grodziska, po tym, jak przegrał majątek w kasynie Syriusz. Jak było naprawdę? Nikt nie wie.
Trudno, by ktokolwiek wiedział, co stało się z trenerem Łaskawym, bo nikt tak naprawdę go nie szukał. Nikt go nie szukał, bo kto miał szukać? Zarząd też zniknął. Taka to sytuacja. Piękne wizje, szumne zapowiedzi, miłość od pierwszego wejrzenia, a potem zagadkowe zniknięcie — czy to na pewno klub piłkarski, czy amant z tropikańskiej dyskoteki? Z której strony nie spojrzeć na Impact, nie wygląda to najlepiej. Forma piłkarzy słaba, wyniki beznadziejne, klubowa kasa pusta. A prognozy wcale nie zapowiadają poprawy. Kto wie, czy klub nie podzieli losu swojego menedżera i czy nie zniknie, niczym Czcigodny Romański na oddziale realiozoterapii.